sobota, 29 listopada 2014

czekam na Ciebie

Rozpoczynamy Adwent, kolejny czas oczekiwania w naszym życiu. Człowieka ciągle na coś czeka, zawsze musimy wyczekiwać począwszy od kolejki w sklepie, przez kolejkę u lekarza aż do czekania na śmierć ludzi nieuleczalnie chorych. Wszyscy czekają, bardziej lub mnie umiejętnie. Wszyscy czekają i Ci którzy chcą i Ci którzy nie chcą.

Na początku tego czekania Pan Bóg przychodzi do nas z niesamowicie pięknym Słowem, w pierwszym czytaniu. Niewiele jest piękniejszych fragmentów Księgi Izajasza, które mówią właśnie w ten sposób o relacji Boga do człowieka. Relacji, które jest nieustannym poszukiwaniem i oczekiwaniem, Boga na człowieka i człowieka na Boga. Dialog Boga z człowiekiem przybrał niezwykłą postać – postać Chrystusa.
Dzisiaj rozpoczynamy adwent, który jeszcze bardziej nagle się skończy jak nagle się zaczął. Ale mamy ten czas dialogu Boga z człowiekiem, dialogu miłości i tęsknoty, dialogu ufności i oczekiwania, dialogu pokory i służby.




Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą? Odmień się przez wzgląd na Twoje sługi i na pokolenia Twojego dziedzictwa. Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił przed Tobą skłębiły się góry. Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność. 

Obyś rozdarł niebiosa…. Tak bardzo człowiek jest spragniony Boga, że błaga Go o rozdarcie niebios i zstąpienie na ziemię. Ile razy tak bardzo pragnęliśmy Boga ? W cierpieniu, w chorobie, po śmierci bliskiej osoby, w kryzysie wiary… pragnęliśmy Boga jak powietrza… a potem nasza gorliwość maleje ? Nasze pragnienie coś zaspokaja ?  co a może kto ? Oby był to Bóg

My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher

Trwa jesień… liście już chyba wszędzie opadły, ale wzdłuż ulic i chodników wciąż goni je wiatr … to jesteśmy my, którzy stoimy na progu adwentu, kolejnego czasu oczekiwania, czasu na pozbieranie siebie i przygotowanie na spotkanie z Bogiem. Grzech nas rozwiewa, niszczy naszą jedność… dlatego trzeba nam wspólnoty. Trzeba nam prawdy oczekiwania, prawdy o Bogu, który przynosi nam zbawienie…

Nikt nie wzywał Twojego imienia, nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie.
Próbujemy sobie poradzić sami… nie wzywamy Boga. Śpimy ? Izajasz przestrzega nas przed snem, przed obojętnością, przed przyzwalaniem na zło… Izajasz nas wzywa do tego, żebyśmy w trudnych chwilach naszego życia chwycili się Boga… i to nas uratuje. Izajasz nas wzywa, abyśmy z grzechami, które mamy przyszli do spowiedzi i uzyskali przebaczenia, a nie szukali dobra wszędzie tam gdzie go nie ma. Boga trzeba się chwycić…

Bo skryłeś Twoje oblicze przed nami i oddałeś nas w moc naszej winy. A jednak, Panie, Tyś naszym Ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy.
Nie znaleźliśmy Boga bo ukrył się przed nami i pozwolił nam działać. Ukrył się jak zły ojciec ? jak ten, który porzuca rodzinę i nie interesuje się jej losami, jak alkoholik, który wydziera życie swojej rodzinie ? jak obojętny religijnie człowiek ?
Nie…. Bóg ukrył się jak Ojciec, który pozwala dziecku samemu do czegoś dojść, ale w końcu okazuje się Ojcem…

Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne

Odkupicielu, Jezu Chryste – czekamy na Ciebie. Przyjdź i nie zwlekaj dłużej. Ludzkość Ciebie potrzebuje. Potrzebują Cię rodziny w Polsce i na świecie. Potrzebują Cię Matki samotnie wychowujące dzieci. Potrzebują Cię dzieci i młodzież, abyś kształtował ich na swoje podobieństwo i dawał im dobry przykład życia. Potrzebują Cię kapłani i biskupi, abyś dawał im swoją siłę i moc do pełnienia posługi. Potrzebują Cię wszyscy ludzie, abyś dobrych i prawych umocnił, a błądzącym wskazał drogę wiary. Potrzebujemy Cię my wszyscy, którzy na Ciebie czekamy. Czuwamy, jak nam nakazałeś, czuwamy w dzień i w nocy, abyś przyszedł do naszych serc i zagościł w nas na dobre. Czuwamy, aby nie przegapić spotkania z Tobą, czuwamy jak nas prosiłeś w Ewangelii. Czuwamy, bo nie wiemy kiedy przyjdziesz… ale chcemy być gotowi…

sobota, 16 sierpnia 2014

jeśli głosisz Ewangelię Chrystusa...

Pewien człowiek wpadł  przez nieuwagę do głębokiej studni. Widząc swą beznadziejną sytuację, wołał z całej siły o pomoc i ratunek. Przechodził Budda. Przystanął; spojrzał w dół i pouczył z namaszczeniem:  - Całe życie jest cierpieniem, więc trzeba się z tym pogodzić.
Za moment przechodził również Konfucjusz. Ten słysząc wołanie o pomoc, nachylił się, wyciągnął rękę i powiedział:  - Jeżeli mnie dosięgniesz, to cię wyciągnę.
Człowiek w studni próbował wzbić się w górę, ale był za słaby i głębiej jeszcze osunął się po oślizłych kamieniach. Wreszcie szedł tą drogą także Jezus. Gdy tylko usłyszał, że ktoś potrzebuje pomocy, natychmiast zdjął świąteczny płaszcz, opuścił się do studni, wziął bez słowa zagubionego na swe ramiona i wyniósł go do góry.




Wierzyć, to znaczy zaufać, to powierzyć się Komuś, dać się cały w opiekę, bo po prostu zaufać. Nie jesteśmy już sami, jest z nami Ktoś, kto zawsze pomoże nawet wtedy, kiedy jest bardzo źle…

Święty Paweł Dzisiaj mówi nam w swoim liście bardzo ważne i znamienne słowa:   BO DARY ŁASKI I WEZWANIA BOŻE SĄ NIEODWOŁALNE!
Cóż za niesamowite słowa… Bóg nie odwołuje swoich obietnic. NIE ODWOŁUJE. To człowiek odwołuje swoje przyrzeczenia. To człowiek mówi: nie chcę widzieć Boga w swoim życiu. Bóg powołuje do różnych zadań W Kościele: powołuje do stanu kapłańskiego, zakonnego, małżeńskiego, czasami do samotności. A jak się komuś znudzi to idzie gdzie indziej. Idzie do innej KOBIETY lub MĘŻCZYZNY, porzuca kapłaństwo lub życie zakonne.  I co ? zostawił Boga. Próbuje się tłumaczyć, że źle wybrał, źle rozpoznał itd. Dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne. I są takie wybory człowieka, które są nieodwołalne. Wybory dokonane raz jeden, którym są podporządkowane inne, te w ciągu życia. Dlaczego się ludzie dziwią, że im się życie nie udało, kiedy odrzucili Boga ? A może się dziwią, że mimo tego, że udają wierzących nie powiodło się ?  Udają wierzących. Bo jak ktoś nie potrafi pojąć, że można drugiemu służyć również, a może przede wszystkim cierpieniem – to udaje wierzącego. Bo dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne. Bóg raz powiedział, że pomoże człowiekowi. Że pośle na świat zbawiciela. On sam wziął na siebie grzechy ludzi – nikt inny. Nie wziął ich na siebie Budda ani Konfucjusz. To Chrystus wydobył człowieka z grobu i ciemności przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Nie udawajmy ludzi wierzących ale bądźmy nimi. Szanujmy odmienność innych, ale pokazujmy na Chrystusa jako na wzór. Ktoś powie: nie będą mnie lubić, szanować… nie szkodzi. Człowiek, który prawdziwie wierzy w Boga i nie udaje katolika, nie musi być lubiany – nic bardziej mylnego –niech go nienawidzą Ci ,którzy nie mają spokojnego sumienia, niech go nienawidzą Ci, którzy pochwalają zło, bo zawsze tak było i tak ma być.   Niech takiego człowieka nie lubią nawet w rodzinie, w parafii, w zakonie, wśród duchowieństwa. Ciężko czasami wyjść z przekonania, że ma się zawsze rację. Tylko Chrystus i Jego głosiciele mają zawsze rację.

Sługa Boży Arcybiskup Fulton Scheen mawiał: Jeśli głosisz Ewangelię Chrystusa i nikogo to nie oburza, to musisz wiedzieć, że coś robisz nie tak.  Dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne. Nie udawajmy ludzi wierzących! Bądźmy nimi naprawdę !


sobota, 9 sierpnia 2014

w lekkim powiewie

O czwartej straży nocnej przyszedł do nich Jezus, krocząc po jeziorze. Czwarta straż nocna to pora między 3 w nocy a 6 rano. Jest to więc pora przełomu. Pora kiedy noc styka się z dniem. Słabość styka się z mocą. Śmiertelne z nieśmiertelnym. Po wodzie idzie Jezus, idzie do uczniów, którzy boją się śmierci, boją się zatonąć.
Ten fragment Ewangelii jest jednym z najbardziej nielubianych przez Żydów – dlaczego ? Bo według ich wierzeń woda w jeziorze była siedliskiem zła i śmierci. Jeśli więc ktoś chodzi  po takiej wodzie ma nad nią władzę, przewagę. Nad czym ma więc władzę Jezus – nad śmiercią – kim więc jest - Bogiem.



Niewierzący nie mogą tego przeboleć, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to właśnie Jezus jest zbawicielem. Nie mogą tego przeboleć także wierzący, że nie są na tyle samowystarczalni, że umieją pokonać burzę w swoim życiu. Potrzebują kogoś, kto włada wodą a więc panuje nad złem. Ciężko to pojąć. Bo to jest Ewangelia o pokorze. To jest Ewangelia o każdym z nas. O tym, że potrzebujemy Tego, Który pomoże nam pokonać zło w nas. Sami nie damy rady. Ale ludzie próbują. Przez wojny ojczyźniane i nie tylko. Przez to, że nazywają drugą zimną wojną to co jest obecnie jawnym konfliktem, który wciąż się rozszerza. Ludzie próbują dać sobie sami radę, kiedy przymykają oczy na zniewagi jakich doświadcza Kościół i sam Chrystus, kiedy nazywają prawdę kłamstwem a kłamstwo prawdą.

Tak sobie chcą poradzić, bo tacy są wszystko wiedzący.

Trzeba nam burzy! Wielkiej burzy sumień, abyśmy się nauczyli raz a dobrze – wybierać dobro a unikać zła. Trzeba nam nieporadności w pływaniu łodzią o świcie w czasie burzy, aby przyszedł do nas Chrystus w lekkim powiewie, jak Jahwe do Izraela w pierwszym czytaniu. Trzeba nam walki o dobro, walki o prawdę i walki o to aby nie nazywać Boga zabawką na nasze potrzeby, ale by nazywać Go Jedynym Panem naszego życia, naszej śmierci.
Nie poradzimy sobie ze złem bez Chrystusa. Nie poradzimy sobie z wrogami Kościoła bez Chrystusa. Zerknijmy w głębię naszych serc. Nawet teraz, tu w kościele. Kim jestem ? Człowiekiem, który chce mieć dobre i czyste sumienie, czy takim, które je ciągle zagłusza? Kim jestem w mojej burzy. Czy umiem już iść po wodzie do Chrystusa jak Piotr czy wciąż tonę w złu i słabości, bo nie chcę zaufać Panu? Czy wołam do Pana – Panie ratuj bo ginę, czy wszystko mi jedno co się dzieje ze mną i z moim życiem.
Chrystus idzie po wodzie. Nie jest zjawą i chwilową nieprawdą, chwilowym zauroczeniem, złączeniem dnia z nocą. Jest żywy i prawdziwy i w tej Ofierze Mszy przychodzi, już nie po wodzie, ale przez Najświętszy Sakrament. Kim jestem ? Czy umiem szczerze przyjąć Jezusa do swojego serca ? Czy umiem mu zaufać i nie tonąć już w bagnie swoich kłamstw i pokusy wszechwiedzy i wszechmocy ? nie jesteśmy wszystkowiedzący, ani starsi ani młodsi ani średni z nas. Każdy z nas potrzebuje Chrystusa, bo nie umiemy bez Niego żyć.

A Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił Piotra – Do każdego z nas w tym momencie Chrystus wyciąga rękę – wątpisz czy wierzysz ?
W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie…


sobota, 7 czerwca 2014

Przybywaj

"Przybywaj Duchu Święty Wielousty 
i ostudź nasze głuche uszy wołający Płomieniu. 
Przybywaj z wnętrza wieczności wiejący Wichrze,
który nigdy nie burzysz 
i nigdy nie niszczysz 
i nigdy nie łamiesz, 
który chwiejne umacniasz, 
stare odnawiasz, 
martwe ożywiasz, 
starte z powierzchni ziemi budujesz od podstaw.
Stworzycielu wywołujący z kości i popiołów ludzi umarłych - w stałych i przemienionych". (Roman Brandstaetter)




Duch Święty przemienia nasze życie. Dopełnia tajemnicę Paschy Jezusa, tajemnicę przejścia ze śmierci do życia. Już teraz wszystko jest jasne, Duch działa i będzie działał na świecie. Duch, który wszystko przenika, który ożywia kości, który daje życie. Duch Święty wszystko odnawia i pokazuje na nowo. Możemy zobaczyć na nowo swoje życie, na nowo zobaczyć swoje problemy i umieć je przyjąć i pokonać mocą Ducha, który mieszka w nas.

Ale Duch Święty przypomina nam dzisiaj jeszcze jedną ważną prawdę. W obliczu Jego mocy nie mogą spać spokojnie grzesznicy. Duch Święty przynosi niepokój sumienia, tym którzy grzeszą. Nie mogą spać spokojnie Ci którzy zdradzają, kłamią, nie chcą przebaczyć. Nie mogą przejść obojętnie obok mocy Ducha, który zstępuje – Ci, którzy pobłażają złu. Każdy z nas jeśli pobłaża złu, nie może spokojnie stać w tej świątyni. Jak mówi Chrystus – najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim a potem idź przed ołtarz
.
To działanie Ducha świętego dotyczy całego naszego życia. Naszych relacji w rodzinie, relacji sąsiedzkich, w pracy. Duch Święty nie jest tylko w kościele, w budynku i ani trochę poza. Duch Święty ma działać w nas i nam przynosić łaskę życia w wierze. Jeśli nie będziemy żyli w prawdzie i uczciwości, nie będzie Ducha działał w nas. Nie będziemy w stanie przyjąć Ducha Świętego i jutro wieczorem, skończy się kolejny okres wielkanocny i koniec, żadnej przemiany, umocnienia wiary, żadnej nadziei. Duch Święty nie zstąpi, nie odmieni naszych zeschłych kości. Duch Święty nie będzie w nas działał jeśli my nie będziemy tego pragnąć całym sercem i jeśli nie będziemy na to gotowi. Błagajmy więc Ducha o przemianę naszego życia, o to abyśmy umieli się otworzyć na drugiego człowieka, na naszego brata i siostrę. Bo to jest najważniejsze. Bo tam działa Duch, bo działa w nas, kiedy żyjemy w prawdzie. Ducha działa w sercach ludzi kochających Boga, w ich sercach i w ich spojrzeniach. Obyśmy mogli się do nich zaliczyć.


"Ojcze Słowa Bożego, Wichrze wiejący z wnętrza wieczności! 
Daj nam słuch doskonały płynący wśród niezliczonych 
wezwań i nawoływań, 
które nas nawiedzają w wszelkim czasie i miejscu, 
abyśmy umieli rozpoznać Twój Głos. 
Muzyko Mądrości zrodzona z Ojca i Syna, Trójdźwięczna ! 
Zdejm z nas kamień jak go zdejmują z grobów 
Aniołowie Twojego Oblicza. 
Mocarzu, Burzo Niedocieczona odwalająca kamień, a potem 
twórz nas otwartych, słyszących i słuchających, 
twórz nas codziennie od nowa Strażniku naszych dusz, 
abyśmy nieustannie odnawiani i odradzani, i tworzeni 
stali się Twoimi głosicielami podobnymi do tych, 
których pochylone czoła raczyłeś namaścić olejkiem Twojej Mądrości, 
oświeć nas i prowadź z ziemi rozpaczy do Królestwa Bożego, 
do Stolicy sławionej z kryształu i światła. 
Ojcze i Synu i Duchu Święty, Słowo, 
Drogowskazie wbity na rozstajach kosmosu przybywaj, 
Nadziejo nieogarniona, zawsze obecna i zawsze nadchodząca". 
(Roman Brandstaetter)

sobota, 3 maja 2014

Zostań z nami Panie






"Przygnębieni, załamani i znudzeni życiem – takie określenie pasowałyby do wielu uczniów Jezusa. Wydaje się nam, że nic nam nie wychodzi, że ciągle coś nas blokuje, że ciągle ktoś nas wyprzedza albo gnębi i w końcu nie dajemy rady. Tych dwóch uczniów z Ewangelii dobrze przedstawia nas dzisiaj i możemy się z nimi identyfikować. To my, bo myśmy się spodziewali, że będzie inaczej i nie wyszło…" Myśmy się spodziewali, że świat będzie inny, lepszy a tutaj wciąż wojny, zło, przemoc. Myśmy się spodziewali…
Ile razy my także przeżywamy wielki zawód, kiedy czegoś się spodziewamy i tego nie dostajemy?  Uczniowie idący do Emaus byli załamani. Wierzyli w Jezusa, On był ich nadzieją. A tu nagle koniec, zabili Go, w dodatku nie ma ciała, ktoś je ukradł. Wracali załamani i przestraszeni i zawiedzeni.   Jezus usłyszał ich rozmowę. Przyszedł do nich. I rozmawiali z Nim, widzieli Go, ale go nie widzieli. Chrystus przeprowadza ich od niewidzenia do wiary. Wyjaśnia im Stary Testament, mówi o proroctwach. I idą wraz z Jezusem.  Chrystus jest wśród nas. Idzie z nami.  Ktoś powie – proszę księdza, ale ja Go nie widzę, nie widzę Go w swoim życiu, w swoich trudnościach.    Uczniowie poznali Jezusa i zobaczyli Go po łamaniu chleba. Łamanie Chleba to Msza Święta. Chrystus odprawił im Mszę. Wtedy Go poznali.   Odpowiadam tym, którzy mówią, że nie widzą Jezusa – On jest tu, w tabernakulum. Dzisiaj na słowa kapłana, mocą Ducha Świętego zstąpi na ziemię, do chleba i wina i uczyni je swoim ciałem i swoją krwią. Tu przychodzimy aby poznać Jezusa, aby słuchać jego słów.
Ma rację ten kto powie, że nie ma Jezusa tam gdzie są ludzkie zachcianki. Jezus przychodzi do każdego z nas osobiście, a potem idziemy i świadczymy o nim. Jak Ci dwaj idący do Emaus, którzy poszli do Jedenastu i mówili o Zmartwychwstałym.  Chrystus jest w Kościele, a we Mszy Świętej. Chrystus jest w nas, kiedy przyjmujemy Komunię Świętą, stajemy się monstrancją i mamy ukazywać ludziom Chrystusa. Stajemy się żywymi świadkami. Widzimy Chrystusa wtedy kiedy jawnie nazywamy zło złem, a dobro dobrem. Widzimy Chrystusa wtedy, kiedy bronimy wartości rodziny w naszym kraju i nie tylko. Kiedy nazywamy działanie szatana działaniem szatana i stajemy po stronie Boga. Wtedy widzimy Chrystusa zmartwychwstałego kiedy jesteśmy wierni obietnicom z naszego chrztu. Kiedy nie przymykamy oczu na zło, ale je potępiamy.
Uczniowie poznali Jezusa po łamaniu chleba. Zadajmy sobie pytanie, czy ja umiem poznać Jezusa we Mszy Świętej ? Czy wierzę rzeczywiście w Jego obecność ?  On tu jest i woła nas, abyśmy przyszli do Niego i Jemu się powierzyli i oddali. On tu jest i każdemu z nas wyjaśnia Pisma, abyśmy w porę umieli Go zobaczyć, dopóki nie jest za późno na nawrócenie.

Pomiędzy nami idziesz, Panie,
Po kamienistej drodze życia
I słuchasz słów zrodzonych z lęku
Przed jutrem pełnym tajemnicy.
Już dzień się chyli na zachodzie,
Wieczorny mrok spowija ziemię;
Pozostań z nami wieczne Światło, 
Na Twą obecność otwórz serca.

Panie Jezu idź z nami, tak jak szedłeś z uczniami do Emaus w dniu swojego zmartwychwstania. Panie Jezu idź z nami, abyśmy się nie zgubili na zakrętach życia. Panie Jezu idź z nami tam nas posyłasz, do naszych rodzin, do pracy. Słuchaj naszych słów zrodzonych często z lęku przed tajemniczym jutrem, słuchaj ich i mów do nas, jak słuchałeś dwóch uczniów na drodze i słuchałeś ich. Zamień nasz strach w radość Twojej obecności.
            

środa, 9 kwietnia 2014

zbliża się Godzina Jezusa

Pascha – przejście Jezusa ze śmierci do życia, przejście od  naszego zwątpienia do naszej wiary. Nadchodzi Pascha Żydowska, nadchodzi Pascha Pana. Dzisiaj niedziela Męki Pańskiej, zwana potocznie palmową… Nadchodzi czas wybawienia, zbliża się pora kiedy Jezus niewinnie skazany stanie przed tym niezwykłym i wielkim zadaniem – odkupienia człowieka przez Swoją Mękę. Zbliża się czas kiedy spełnią się obietnice Starego Testamentu, kiedy Bóg spełni obietnicę jaką dał Izraelitom w Ziemi Egipskiej. Zbliża się czas kiedy spożywany w czasie Paschy Żydowskiej chleb – stał się chlebem życia. Kto będzie go od tej pory spożywał osiągnie życie wieczne. Zbliża się czas kiedy Jezus uczyni wszystko nowe, kiedy nadejdzie królowanie nowego nieba i nowej ziemi. Zbliża się czas kiedy moce niebios zostaną wstrząśnięte. Święte Triduum Paschalne to nie tylko pamiątka. To jest nieustanne DZIANIE SIĘ historii zbawienia. Zbliża się pełnia księżyca – pierwsza wiosenna pełnia…. Od 4 wieku po narodzeniu Jezusa właśnie w 1 niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca – Obchodzona jest Wielkanoc. Zbliża się godzina Jezusa…



Bardzo zastanawiają mnie słowa Jezusa, który mówi: „Dlaczego przychodzicie mnie pojmać z mieczami i kijami. Codziennie nauczałem w świątyni a nie pojmaliście mnie”. I zaraz Jezus sam odpowiada na tę sytuację….. „teraz jest wasza pora, kiedy moce ciemności władają”. To dlatego Jezus modli się w nocy w Ogrójcu. To dlatego zawsze w Wielkim Tygodniu na niebie widzimy księżyc w pełni. Jezus modli się w nocy, w czasie pełni, bo według wierzeń księżyc w pełni jest symbolem śmierci. Od tej pory, Jezus czyni wszystko nowe. Księżyc w pełni już nie oznacza śmierci, ale już zawsze będzie nam przypominał to najbardziej niewyobrażalne wydarzenie dziejów – modlitwę Boga-Człowieka i trwogę konania.

Brzęczą nam w uszach judaszowe srebrniki, zapłata za krew… oczami naszej wiary widzimy jak Jezus wędruje od Annasza do Kajfasza, jak jest odsyłany od Heroda do Piłata…
Jaki jest cel Twojej misji Jezusie z Nazaretu ?


My jako ludzie wierzący wiemy jaki jest cel misji Pana. Celem jest odkupienie człowieka. Było wiele herezji, które negowały Bóstwo  i człowieczeństwo Jezusa. Jedni mówili, że Jezus miał nieprawdziwe ciało, że nie cierpiał na krzyżu inni mówili, że na krzyżu umarło tylko „człowieczeństwo” Jezusa, że już nie był wtedy Bogiem. Wiele było kłamliwych oszczerstw rzucanych w stronę Pana. Wiele było skandalicznie absurdalnych wypowiedzi, które uderzały w Twarz Boga-Człowieka.

Również teraz wiele obelg jest rzucanych na Jezusa. W mediach, w braku szacunku dla Jego osoby. Nasze grzechy oraz grzechy innych ludzi wciąż ranią oblicze Pana, zadają Mu rany. Prorok Izajasz mówi: „W jego ranach jest nasze zdrowie” Chyba najdziwniejsze stwierdzenie z całej tej księgi…. W jaki sposób rany mogą być zdrowiem? W jaki sposób cudze rany mogą być uzdrowieniem dla całej ludzkości?
I tutaj dochodzimy do najważniejszego punktu dzisiejszych rozważań pasyjnych. Rany Jezusa. Jak bardzo są nam potrzebne możemy się dowiedzieć tylko wtedy kiedy spojrzymy oczami naszej wiary, kiedy wykonamy krok w stronę miłosierdzia Bożego. W ranach Jezusa jest ukryta niezwykła moc, moc, która od wieków pozwala ludziom na rozpoznanie Chrystusa. Powiem więcej – nie wolno nam wyobrażać sobie Jezusa bez ran, Jezusa nie zranionego okrutnie jak tylko można. Nie ma Jezusa bez ran.

Całe wydarzenie paschalne – całe dzieło odkupienia rozpina się między dwoma stwierdzeniami:
Między zawołaniem Piłata „Ecce homo” - „ Oto człowiek” a zawołaniem Tomasza Apostoła „Pan Mój i Bóg mój”. Zarówno Piłat jak i Tomasz wypowiadają je w momencie spojrzenia na rany Pana Jezusa. Piłat rozpoznał w Jezusie człowieka, dzięki Jego ranom. Tomasz rozpoznał w Nim Boga, rozpoznał swojego nauczyciela i Pana. Te dwa zdania są więc dwiema odmiennymi interpretacjami ran Jezusa. Rany Jezusa ukazują bardzo jasno łączność Bóstwa i Człowieczeństwa Jezusa. Pomiędzy tymi stwierdzeniami rozciąga się pascha Pana – powolne, ciche, pokorne przechodzenie przez Mękę. „Ecce homo” to scena, którą od wieków rozważa pobożność ludowa. W różańcu, w drodze Krzyżowej. To scena, którą Piłat wskazał na człowieczeństwo Jezusa jest także motywem przewodnim w wielu obrazach, utworach poetyckich i rzeźbach.
W Jezusie, człowieczeństwo stało się jedną wielką i krwawą raną. I to jest właśnie CZŁOWIEK. Jezus jest nam tak bardzo bliski w tej scenie, tak bardzo ludzki. Nie wywyższa się, nie cierpi na pokaz. Cierpi jak Człowiek, bo był do nas podobny we wszystkich oprócz grzechu.
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści oswojony z cierpieniem, wzgardzony tak iż mieliśmy go za nic. Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, a myśmy go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego”.
W tym stwierdzeniu „oto człowiek” jest jeszcze głębszy sens. Otóż wcześniej Piłat zapytał Jezusa: „Cóż to jest prawda”? Czy nie może być odpowiedzią na to pytanie późniejsze stwierdzenie Piłata brzmiące „Oto Człowiek”?
aby dojść do Zmartwychwstania każdy człowiek musi tak jak Jezus, cierpieć i umrzeć, aby mógł w Chrystusie Zmartwychwstać i z Nim żyć. I znowu tutaj trzeba nam oczu wiary. Nie można się wyzbyć trudów tego życia. Nikt nie obiecywał nam łatwego życia. Trud i cierpienie mają sens tylko wtedy kiedy się spojrzy na nie oczami wiary i dostrzeże swojego Pana. A on jako pierwszy Zmartwychwstał, po trudach i po cierpieniach. Nie możemy zrozumieć człowieka jeśli się nie dotknie jego cierpienia, jeśli nie pomoże się człowiekowi w potrzebie. Ta scena „oto człowiek” uczy nas człowieczeństwa. Człowiek nie zawsze będzie młody i piękny, nie zawsze będzie zdrowy. Nie znaczy to, że wyjściem w takim przypadku będzie eutanazja. Eutanazja to ratunek dla tych co nie poznali Boga, co nie poznali człowieka, którzy nie nauczyli się kochać drugiego człowieka. Nigdy zabijanie nie może być przejawem miłości. Podobnie jest z aborcją – ludzie wymyślili sobie, że będą decydować jak ma wyglądać idealny człowiek. Jak ma wyglądać ktoś kogo będą w stanie pokochać. I kiedy nie potrafią kochać uciekają się do zabicia dziecka w łonie matki, a ostatnio nawet już po urodzeniu. Trzeba zostawić wszystko inne, wszystko do czego dążymy i najpierw nauczyć się szacunku do drugiego człowieka. Szacunku i miłości. Takiej jaką miał Jezus – który sam stał się człowiekiem.
Wielkanoc jest przejściem od jednego spojrzenia na rany Jezusa do drugiego.



Tomasz Halik – czeski kapłan pisze w swojej książce pt „Dotknij ran” w ten sposób:
„To, co tradycja kościelna mówi o dwóch naturach Jezusa – boskiej i ludzkiej, możemy nazwać podwójnym sposobem czytania Jezusowych ran. Rany Jezusa widziane z dwóch perspektyw wywołują dwie reakcje, obleczone w dwa słowa: „człowiek” i „Bóg”. I te właśnie słowa oznaczają coś radykalnie innego, coś diametralnie różnego od siebie, a przecież głęboko ze sobą złączonego i mogą się odnosić do tej samej osoby”.
Co tak bardzo zachwyciło Tomasza? To że jednocześnie rozpoznał Jezusa ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. To rany Chrystusa sprawiły, że niedowierzający uczeń zidentyfikował Pana. Zmartwychwstanie było czymś tak niezwykłym, że nikt kto przebywał w obecności Jezusa w czasie przed Jego męką nie poznał go potem. Nie poznali go uczniowie z Emaus, nie poznali Go Apostołowie, nie poznała Go Maria Magdalena. Dopiero kiedy Jezus ukazuje swoje rany, mówi o męce i łamie chleb ludzie są w stanie poznać Go i stwierdzić, że rzeczywiście Zmartwychwstał. Widać więc tutaj wyraźnie, że Jezusowe Bóstwo i Człowieczeństwo jest tutaj jednością – jednością którą poznajemy dzięki ranom Jezusa przed Zmartwychwstaniem i po Zmartwychwstaniu.
„W jego ranach jest nasze zdrowie”. W Jego ranach jest nasze uzdrowienie z niedowiarstwa, z zakłamania. Stajemy w obliczu prawdy. W ranach Jezusa możemy dostrzec swój własny obraz.
Dwaj więźniowie porozumiewają się stukając w ścianę. Jeden stuka jakieś słowa a drugi mu odpowiada. Ta ściana z jednej strony przeszkadza im w normalnym życiu, jest rodzajem rozłąki, braku, oddzielenia. Z drugiej jednak strony ta ściana jest czymś co pozwala im się kontaktować ze sobą za pomocą stukania.
Każda rozłąka, rana, ból zbliża nas do Tego za Którym najbardziej tęsknimy. Zbliża nas do Boga. Każde oddzielenie jest rodzajem więzi. Rany są bolesne i takie będą. Każde jednak zranienie może i powinno rodzić ufność do Boga, Tego Który nigdy nie odrzuca człowieka, a jednocześnie Tego, Który sam był zraniony.
Przytoczę tu słowa pewnego misjonarza:
„Bóg tak pokierował moimi krokami, że znalazłem się na najuboższej misji usytuowanej na wysokości powyżej 2000 m nad poziomem morza. Znalazłem się wśród ludzi prawie nie znających Boga, ludzi dotkniętych nędzą, cierpieniem i rozpaczą O tym jak dawno nikt nie głosił tu Słowa Bożego świadczył katastrofalny stan kościoła pod wezwaniem św. Antoniego. Tu wśród nędzarzy, żebraków, masonerii tworzyłem Chrystusowy Kościół. Ciężkie dni, które trwały długie lata, dziś określam jako czas łaski. Na mojej drodze misyjnej wiązały się węzły gordyjskie, których po ludzku nikt nie był w stanie rozsupłać. Padałem na kolana, szlochałem i z głębi serca wołałem: Jezusie Chrystusie - ludzkie tragedie, moje węzły gordyjskie wkładam w ranę Twojego boku, w ranę Twojego miłosiernego serca przebitego włócznią. Tak powtarzałem codziennie i tak powtarzam do dziś. Bóg w moim wołaniu usłyszał mnie, słyszy nadal. Ratuje dusze, uzdrawia chorych. Ukryjmy się zatem w ranach swojego Mistrza, gdzie wszystko jest możliwe. To cudowne schronienie, które przygotował nam Zbawiciel - Jezus we własnym ciele. Cudem zbudowałem piękną świątynię, do której Jezus Chrystus zaprasza swoich Indian. Jestem szczęśliwy bo zapełnia się Chrystusowa owczarnia, w której uwielbiane są Najświętsze Rany i Najdroższa Krew Naszego Odkupiciela".

Panie Jezu Chryste, stajemy przed Tobą. Ucz nas, prosimy Ciebie mądry Mistrzu Życia, nieustannego wpatrywania się w Twoje rany, w których jaśnieje nasze życia. Naucz nas postawy nieugiętego ucznia kiedy wszyscy będą walczyć z Twoim Kościołem. Daj mi odwagę niesienia mojego krzyża codziennie a nie na pokaz przed innymi. Chroń mnie przed pokusą imponowania innym. Dawaj mi zawsze miłość do wszystkich ludzi bez wyjątku, nie tylko do pięknych, nieskazitelnych i bogatych. Dawaj siłę do walki z nałogami dla uzależnionych, do walki ze słabością dla wątpiących. Daj dobrą radę, tym którzy sami nie mogą Do Ciebie wrócić. Tym, którzy giną codziennie za wiarę w Ciebie daj dobrą śmierć i odwagę. Tym, którzy się od Ciebie Boże oddalają wskaż bezpieczny port zbawienia. 

sobota, 22 marca 2014

Prawda Jedyna



Samarytanka z Ewangelii została zewangelizowana przez Jezusa. To była swego rodzaju nowa ewangelizacja. Nowa Ewangelizacja, która polega na wychodzeniu do człowieka. Jak Chrystus. Wychodzeniu do człowieka i akceptowaniu go, ale nigdy nie na akceptowaniu jego złych zachowań. Nie ma takiej sytuacji, kiedy katolik może sobie pozwolić na kłamstwo. A jeśli się ono przydarzy – natychmiast zwraca się do Boga i mówi Ojcze – zgrzeszyłem. Chrystus wyszedł z inicjatywą, najpierw zapytał o wodę, a potem sam ją obiecał. Zmieniło się jednak znaczenie wody. To już nie zwykła, zaczerpnięta ze studni, przezroczysta woda. To woda żywa - woda prawdy o Bogu i sobie samym. Tę wodę, która zaspokaja pragnienie Jezus chce dać Samarytance. Tę wodę, Jezus chce dać każdemu z nas. Nigdy nie będziemy już pragnąć. Jezus chce dać wody żywej każdemu, kto pragnie. Nie jest to pragnienie wody, ale pragnienie prawdy. Samarytanka przychodząca do Jezusa nie jest spragniona prawdy, ona nie umie jeszcze żyć prawdą. To spotkanie z Jezusem uczy ją życia w prawdzie. Spotkanie z Jezusem uczy ją miłości do Boga. Samarytanka rozpoznała w Chrystusie Boga. Tego, który przygarnia do serca, ale jednocześnie Tego, Który pragnie prawdy.



W tym Wielkim Poście w poszczególne niedziele mówimy o różnych spotkaniach. O różnych spotkaniach z Jezusem. Zbliżając się do nocy Paschalnej śledzimy po kolei spotkania Jezusa. I uczymy się od Niego relacji z ludźmi. Poprzez spotkanie z Jezusem ludzie dochodzą do wiary, do nadziei, do prawdy. Jezus nie krzyczy i nie podnosi głosu, tylko powoli tłumaczy każdemu to co jest istotne i ważne dla wiary.  To co jest istotne i ważne dla każdego człowieka wierzącego.

Jezus mówi jasno i wyraźnie. Spotkanie z Jezusem odmienia życie. Odmienia spojrzenie na swoją rodzinę, przyjaciół, na Kościół. Bardzo często Ci, którzy w Kościele widzą tylko zło, nie spotkali w swoim życiu Jezusa. Nie spotkali Jezusa i do wiary nie dojrzeli. Do wiary również trzeba dojrzeć. Bardzo często Kościół atakują Ci, którzy nie mają z nim nic wspólnego. Ci, którzy nie umieją spotkać Chrystusa w swoim życiu pomimo tego, że On idzie z nimi. Pomimo tego, że Chrystus sam wyciąga do człowieka rękę, wyciąga rękę i proponuje rozmowę, nadzieję, prawdę. Stańmy w prawdzie przed Bogiem, bo inaczej Go nie spotkamy. Będziemy przychodzić co niedzielę do Kościoła, ale nie spotkamy Boga. Będziemy przyjmować Komunię Świętą i spowiadać się, ale jeśli nie będziemy żyć w prawdzie – nie spotkamy Boga. W swojej pierwszej homilii po wyborze na stolicę Piotrową, papież Franciszek powiedział tak:

 Bez podążania za Bogiem zamknęlibyśmy się w sobie, bez budowania na Chrystusie - stawialibyśmy jak dzieci zamki na piasku, a bez wyznawania Chrystusa - wyznawalibyśmy „diabelską światowość”. - Kto nie modli się do Pana, modli się do diabła. Bez krzyża możemy być księżmi, biskupami, kardynałami, papieżami, ale nie jesteśmy uczniami Pana.

Krzyż – prawda – Chrystus. To nasze sztandary. Nie mamy innych. Nie mamy lepszych. One są dla nas wszystkim. Bądźmy jak Samarytanka, która uwierzyła Chrystusowi i porzucajmy nasze złe uczynki. Bądźmy jak chorąży na olimpiadzie, który dumnie powiewa flagą swojego kraju, sztandarem Chrystusa.