Bolesław Prus w powieści „Faraon”
opisuje wieczorną modlitwę ludu zamieszkującego Egipt. Władca widzi, jak
sprzeczne modlitwy ludzi zderzają się ze sobą i nie docierają do boga. Jeden
modlił się o susze, drugi o deszcz. Żołnierze wrogich armii modlili się o
zwycięstwo. oto słyszał chorego, który modlił się o powrót do zdrowia, ale
jednocześnie lekarza, który błagał, ażeby jego pacjent chorował jak najdłużej.
Gospodarz prosił o czuwanie nad jego spichlerzem i oborą; złodziej wyciągał
ręce do nieba, ażeby bez przeszkody mógł wyprowadzić cudzą krowę i napełnić
wory cudzym ziarnem.
Wśród modlących się jest też mały
chłopczyk, który modli się pospiesznie:
Dziękuję ci, dobry Boże, żeś
tatkę chronił dzisiaj od przygód, a mamie dał pszenicy na placki... I jeszcze
co?... Żeś stworzył niebo i ziemię i zesłał jej Nil, który nam chleb
przynosi... I jeszcze co?... Aha, już wiem!... I jeszcze dziękuję ci, że tak
pięknie na dworze że rosną kwiaty, śpiewają ptaki i że palma rodzi słodkie
daktyle. A za te dobre rzeczy, które nam darowałeś, niechaj wszyscy kochają cię
jak ja i chwalą lepiej ode mnie, bom jeszcze mały i nie uczyli mnie mądrości.
No, już dosyć...
I chociaż rodzice dziecka
uważają, że modli się ono źle, faraon widzi, że modlitwa chłopczyny jak
skowronek wzbiła się ku niebu i trzepocząc skrzydłami wznosiła się coraz wyżej
i wyżej, aż do nieba...
A jak my się modlimy? Jak wznosimy
ręce do Pana Boga ? Szczerze czy na pokaz ?
Z radością czy ze smutkiem, że znowu trzeba się modlić ?
Faryzeusz i celnik, dwóch ludzi
przychodzi aby się modlić. Każdy z nas
może się odnaleźć w jednej z tych postawa. Albo jestem człowiekiem, który modli
się w pokorze albo nie. Nie można modlić się trochę pokornie, a potem pokazać
Panu Bogu kto tu naprawdę rządzi. Wczoraj na spotkaniu mówiłem kandydatom do
bierzmowania o tym, że należy starannie wykonywać znak krzyża – on jest wyrazem
naszej wiary. Niechlujny znak krzyża – nijaka wiara. Mały znak krzyża – mała wiara.
Porządnie wykonany, staranny znak krzyża – wiara głęboka. I to widać bardzo
często i bardzo często tak się dzieje. A my mamy dzisiaj przykład modlitwy.
Modlitwy pokornej.
Zapytano ostatnio papieża Franciszka
w wywiadzie dla jezuitów: kim jest kardynał Bergoglio? – odpowiedział jednym
słowem: grzesznikiem.
W modlitwie i relacji z Bogiem
nie ma miejsca na aktorstwo. Nie ma miejsca na udawanie. Udawana modlitwa równa
się udawana wiara. To okłamywanie samych siebie. Żadne modlitwy nam nie pomogą,
jeśli nie będą szczere, nie będą wypływały z nas. Lepiej nie wcale nie modlić
niż modlić się nieszczerze.
Występujemy w zawodach – dobrych zawodach,
w zawodach naszej wiary – jak mówi święty Paweł.
A czy pod koniec życia będziemy
mogli powtórzyć „ w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę
ustrzegłem” ?
Przyszliśmy dzisiaj do tej
kaplicy aby oddać cześć Panu Bogu, aby spotkać się z Nim w tej najważniejszej modlitwie.
Jesteśmy różni, mamy różna potrzeby, intencje, prośby, dziękczynienia. Nie ma
wśród nas ludzi lepszych, ładniej modlących się, ładniej śpiewających. Są tylko
Ci, którzy spotykają się z Panem, ale jest warunek tego spotkania. Warunkiem
jest patrzenie na Boga, nie na siebie. Warunkiem jest dostrzeganie większej
przestrzeni niż czubek nosa własnego. Za chwilę, na ołtarzu… stanie przed nami
Chrystus, w swojej śmierci i swoim zmartwychwstaniu. W takim momencie znikają
wszelkie spory i różnice. W takim momencie znikają wszelkie porównywania się z
innymi. Jesteśmy tylko Chrystus i Ja. Spróbujmy tak przeżyć tę Mszę, abyśmy
byli w tym kościele wszyscy razem, patrzący w jednym kierunku. Abyśmy mieli tę
świadomość, że Tworzymy wspólnotę, wspólnotę parafii i wspólnotę Eucharystii.
Nie tworzymy wspólnoty ludzi porównujących się ze sobą, ale wspólnotę ludzi
uznających swoją słabość, abyśmy mogli otrzymać niewiędnący wieniec chwały.
Abyśmy mogli otrzymać moc do przemiany naszego życia. Moc bowiem w słabości się
doskonali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz