Niepozorna, prosta,
niewykształcona zakonnica. Pilnie i sumiennie wykonująca swoją pracę, swoją
posługę. Pracująca ponad siły, często bez chwili wytchnienia w ciągu dnia.
Szczególnie doświadczana w swojej miłości. Głosząca Boże Miłosierdzie. 22
lutego mija kolejna rocznica dnia, kiedy Jezus objawił jej swoją postać z obrazu
Miłosierdzia. Helena Kowalska – święta siostra Faustyna. Zaangażowana w miłości
do Boga i ludzi. Zaangażowana w tej miłości, która nie szuka swego i nie unosi
się pychą i gniewem. Dlaczego ta miłość jest taka trudna? Czy nie łatwiej by
było nie angażować się całemu w pomaganie innym? Łatwiej nie oznacza pożyteczniej dla
zbawienia. Wręcz odwrotnie. Apostołka miłosierdzia s.Faustyna była przepełnioną
tą miłością, która daje nadzieję, życie. Apostołka Bożego Miłosierdzia nie
wyróżniała się niczym szczególnym. Nie miała sławy aktorów, popularności powieściopisarzy,
nie była idolem tysięcy młodych ludzi. Nie była, ale stała się wzorem dla
ludzi, ponieważ swoim życiem apostołowała. Nie chwała i bogactwo ziemskie
przyniosły jej szczęście, ale oddanie Panu Bogu w miłości, o której mówi
dzisiaj święty Paweł w liście do Koryntian. Szczęście osiągnęła wypełniając
rady ewangeliczne i zachowując miłość względem Boga i ludzi. Święta Faustyna
jest dla nas znakiem i zapowiedzią naszego powołania. Przede wszystkim do
świętości. Jak ma się to powołanie
objawiać w codzienności?
W dzisiejszej Ewangelii
widzimy Jezusa, który w synagodze w rodzinnym Nazarecie odczytuje fragment
Pisma i odnosi go do siebie. Wszyscy są zachwyceni i podziwiają Jezusa. I za
chwilę ta scena zupełnie się zmienia. Tłum już nie chce słuchać słów Pana, ale
wypędza Jezusa za miasto i chce ukamienować. On jednak przechodzi pomiędzy
ludźmi i spokojnie odchodzi. Ile w tej scenie jest dynamizmu. Jezus w swojej ojczyźnie, w Nazarecie
występuje w synagodze. Mówi o proroctwach – zapowiedziach ze Starego
Testamentu, że narodzi się Mesjasz i mówi, że to On jest Mesjaszem. Nie mówi
tego wprost, ale używa słów „dzisiaj spełniły się te słowa, o których
słyszeliście”. Członkowie zgromadzenia dziwią się, ze Jezus, którego
znają – syn cieśli, mówi w taki sposób, że odnosi do siebie słowa proroctw –
tak ważne dla Żydów. I wyjaśnia ich zdziwienie, zdziwienie powodowane tym, że
nie potrafią zrozumieć misji, którą ma Jezus. Nie potrafią pojąć w jaki sposób
ktoś kogo znają od dzieciństwa może ich nauczać.
Nie trzeba daleko
szukać podobieństw. Święta Faustyna, swoim życiem i pracą głosiła orędzie Bożego
Miłosierdzia światu. Jej misja i zadanie nie spotkały się z natychmiastowym
przyjęciem. Musiał doznać wielu upokorzeń ze strony swoich najbliższych. Wielu
z nas ma na pewno podobne doświadczenia. Wielu z nas próbuje apostołować, ale
napotyka zwykłe trudności dnia codziennego. Nie potrzeba wielkich słów i
gestów. Nie potrzeba cudownych znaków, wichru, gradobicia. Potrzeba nawrócenia
własnego serca na miłość, która nie szuka swego – czyli jest bezinteresowna.
Potrzeba codziennego
wypełniania obowiązków, starannego i sumiennego. Trzeba nam otwarcia oczu na
to, że w naszych najbliższych często przemawia sam Bóg. Dostrzeżmy proroków w
naszej codzienności. Czasami nas irytują, odtrącamy ich. Zapominamy, że mają
swoje problemy cierpienia, słabości. Duch Święty może działaś w każdym z nas.
Prorokiem może być żona dla męża, ojciec i matka dla dzieci, przyjaciel,
znajomy. Każdy może świadczyć o Bogu. Nie ważne jest jego pochodzenie, nie
ważne jest, że znamy go dokładnie i wiemy o nim prawie wszystko. Pan Bóg działa
w naszym ludzkim świecie stworzonym przez siebie i daje nam znaki abyśmy je
umieli rozpoznać i dobrze wykorzystać.
Wspomnę tutaj o nowej
ewangelizacji. Czym ona jest? Niczym innym jak otwarciem na drugiego człowieka,
na jego potrzeby. Niczym innym jak bezinteresowną pomocą członkom rodziny,
sąsiadom, znajomym. Jest zmianą naszego stosunku do ludzi z relacji „daj mi” na relację „proszę to dla Ciebie”.
Uwierzmy na nowo w
miłość Boga do ludzi i człowieka do człowieka. Słuchajmy głosu prawdy. Ten kto
głosi prawdę może mówić coś innego niż ludzie ze świata, którym się otaczam. Słuchajmy
głosu prawdy – tak jak słuchała go święta Faustyna. Każdy z nas niech będzie
dawcą. Dawcą miłości, pomocy, posługi drugiemu człowiekowi. Wtedy będzie też
prorokiem. A gdy się nie zamkniemy na działanie Boga w drugim człowieku to
będzie on prorokiem mile widzianym we własnej ojczyźnie. W ojczyźnie, którą
może być własny dom, zakład pracy, rodzina, przyjaciele.
Rozmawiałem 3 dni temu z moim znajomym
księdzem o tym jak odczytać tę Ewangelię dzisiejszą. Opowiedział mi takie
zdarzenie: chodził po kolędzie w jednej podwarszawskich parafii. Blok, wiele
mieszkań, na mało których drzwiach napisane kredą litery oznaczające
błogosławieństwo dla domu. Gdy wchodził do tych mieszkań okazywało się, że
napisane kredą litery widniały na drzwiach, ale od wewnętrznej strony. Zapytał
więc dlaczego nie z drugiej strony, aby dać świadectwo? Usłyszał w odpowiedzi: „bo
wie ksiądz jak to jest, lepiej żeby ludzie nie widzieli”.
Nie łatwo jest być prorokiem,
który głosi swoją wiarę, pokazuje innym, że wobec zła, które widzimy można
czynić dobro i pokazywać ludziom swoją wiarę. Nie trzeba wiele, czasami
wystarczy napisać kilka liter kredą na drzwiach domu czy mieszkania. Nasze małe
ojczyzny do których każdego wierzącego posyła Bóg aby był prorokiem. Posyła i
daje łaskę. Nie opuszcza w potrzebie. Pan Bóg czyni nas twierdzą warowną, kolumną ze stali
jak słyszymy w pierwszym czytaniu z księgi proroka Jeremiasza. Prorok, który
głosi prawdę musi być gotowy na jeszcze jedno doświadczenie. Musi być gotowy na
odrzucenie. W świecie, który żyje w zakłamaniu prawda zawsze będzie powodować
odrzucenie.
A prawdę można przyjąć
tylko dzięki miłości. Do Boga i do człowieka.
Ludzie którzy słuchali Jezusa odrzucili go,
nie przyjęli prawdy, którą głosił. Całą prawdę o człowieku zna tylko Bóg.
Dlatego trzeba nam abyśmy pokazywali innym tę prawdę, którą żyjemy – tę prawdziwie
ewangeliczną prawdę, że szczęście można odnaleźć tylko w Bogu.
Znamy wszyscy to
powiedzenie, że słowa pouczają a przykłady pociągają. Trudno jest czasami
głosić Ewangelię słowami. Wtedy nasze czyny mają być przykładem. Mnie również
bardzo często trudno było pokazać się na mieście w sutannie i wiele razy
doświadczyłem różnych zniewag ze strony ludzi. Przykłady pociągają. Dlaczego
święta Faustyna Kowalska pociągnęła za sobą ku Bogu miliony ludzi? Ponieważ przykład
jej życia i miłości był i jest dla wierzących wzorem. Wobec zgiełku świata
bądźmy prorokami, którzy głoszą Jezusa. Bądźmy takimi zwykłymi świadkami
miłości Boga do człowieka. Wokół nas, w najbliższym otoczeniu. Nie potrzeba
sławy i pieniędzy aby być kimś ważnym w oczach Boga. Trzeba być tym, który
przyjmie z wiarą Jezusa i będzie Go niósł innym.
„Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie
unosi się pychą”. „Dzisiaj spełniły się te słowa Pisma, które
słyszeliście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz