Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w
nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie
samego, nie może być moim uczniem. Trudne te słowa z Ewangelii
daje nam dzisiaj Bóg do rozważenia. Wymagające i niezrozumiałe na pierwszy rzut
oka. Dostałem kiedyś na imieniny takie
życzenia: Życzę Ci niespokojnego serca,
które nie zazna spokoju do czasu aż nie spocznie w Panu Bogu.
Dziwne mi się wydały te słowa,
ale kiedy dłużej nad nimi myślałem, tym bardziej docierało do mnie ich ukryte
znaczenie, ich głębia i mądrość. Moje serce ma być niespokojne dopóki nie spocznie w Bogu. Moje serce ma być
NIESPOKOJNE, kiedy chodzi o Boże sprawy. Serce każdego z nas ma być
niespokojne. Co to znaczy, że mam mieć w nienawiści moją rodzinę ? Dlaczego tak
? nie chodzi o to, żeby kogoś
nienawidzieć, ale o to, żeby umieć określić w naszym życiu co jest najważniejsze,
co jest na miejscu pierwszym. Mamy się codziennie uczyć nieustannie jak być
tymi ludźmi, którzy biorą swój krzyż i dopiero wtedy idą za Jezusem. Biorą swój
krzyż to znaczy przyjmują na siebie wymagania, które stawia nam Ewangelia. Nie
wybiórczo, ale w całości. A co to za wymagania?
Wiara w Chrystusa, która nie uznaje kompromisów, wiara w Jezusa, która
jest często wyśmiewana za to co głosi. Wiara w Jezusa, którą mamy mieć w sobie
to nie jest przyzwalanie na zło – pod żadną postacią. To nie jest wybieranie
sobie elementów nauki Kościoła, które są dla nas wygodne. Wiara to nie jest
przymykanie oczu na grzech, nawet kiedy trzeba wytknąć błąd komuś w naszej
rodzinie. To właśnie znaczą słowa o tym, że trzeba mieć w nienawiści naszą
rodzinę i siebie samego. Jeśli ktoś z nas grzeszy to wszyscy inni mają
nienawidzieć tego grzechu, a nie mówić, że nic się nie stało. Zawsze patrzymy
na człowieka i nigdy go nie potępiamy. Zawsze nienawidzimy grzech, a szanujemy
człowieka. I to jest właśnie wiara, o której mówi dzisiaj Jezus. Mamy być
gotowi na potępienie grzechu. Tam gdzie trzeba dostrzec szatana, trzeba go
nazwać po imieniu i potępić. Wdziera się obecnie pod różnymi postaciami szatan
do umysłów ludzi, zwłaszcza dzieci. Pod pozorem niewinnej zabawy czy obrazków
rozpoczyna rozkład dobra w duszach dzieci, młodzieży i dorosłych.
Nazywamy rzeczy po imieniu.
Spoglądamy na zło i mówimy, że widzimy zło, a nie że to chyba dobro, albo nie
wiemy co to, więc na wszelki wypadek zgodzimy się na to.
Jezus mówi wyraźnie – trzeba
mieć w nienawiści nawet samego siebie i trzeba się pozbyć wszystkiego aby można
było być prawdziwym uczniem Chrystusa.
I drugie najmocniejsze zdanie
dzisiejszej liturgii słowa: kto nie
wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.
Dwa lata temu decyzją księdza
rektora naszego seminarium zostałem skierowany na roczny urlop dziekański do
jednej z warszawskich parafii. Byłem wtedy po piątym roku. Decyzja o urlopie
spadła na mnie zupełnie nagle. Rozpocząłem urlop zupełnie nieświadomy tego, że
będzie to czas największych zmian w moim życiu. Czas kiedy namacalnie
doświadczyłem znaczenia tego zdania z dzisiejszej Ewangelii: kto
nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. Nie rozumiałem kompletnie do tej pory
co znaczy to zdanie. Mało tego, wydawało mi się, że wiem co znaczy, ale uparcie
trwałem w błędzie. Dopiero kiedy doświadczyłem braku i pustki zrozumiałem, że
tylko Bóg może dać mi prawdziwe szczęście.
Wyrzec się wszystkiego to znaczy
więc: uznać, że to co mam, mam tylko i wyłącznie dzięki dobroci Boga. Wyrzec
się wszystkiego to uznać, że żadne materialne bogactwa nie dadzą mi szczęścia
prawdziwego. I Wreszcie wyrzec się samego siebie to zacząć żyć w prawdzie. Trzeba być prawdziwym i autentycznym w swoim
życiu. Nasze życie musi się opierać na prawdzie, bo nie będzie prowadziło do
zbawienia. Żyjąc w kłamstwie zamykamy sobie drogę do nieba. Żyjąc w kłamstwie
oddalamy się od Boga, który jest źródłem prawdy. Prawda, nawet najboleśniejsza
jest zbawienna. Nikt z nas nie ma prawa udawać kogoś kim nie jest. Nikt z nas
nie ma prawa zagłuszać własnego sumienia jak to mówi w imię miłości bliźniego.
Pan Bóg brzydzi się kłamcami, ale daje łaskę żyjącym w prawdzie. Tylko prawda
nas wyzwoli, jak mówi święty Paweł. Chrystus każe nam
zastanowić się, czy miłość do Boga jest silniejsza od miłości rodzinnej, od
przywiązania do siebie samego, swoich upodobań i pragnień. Każe nam
obliczyć i przemyśleć sobie, czy będzie nas stać na wzięcie krzyża, czyli
podjęcie zadań, które mogą się okazać sporym ciężarem i będą wymagały
dużego samozaparcia, wysiłku, rezygnacji z przyjemności i wygody.
Trud ten przekracza naturalne możliwości człowieka i bez wiary jest
niewykonalny. Bez wiary tzw. pójście za Chrystusem, które my nazywamy dzisiaj
„byciem katolikiem”, jest próżne i daremne, nie przynosi żadnych owoców,
lecz staje się powodem zgorzknienia i narzekań. Co gorsza, ludzie, którzy
idą za Chrystusem bez odpowiedniego „wyposażenia” czy wymaganych kwalifikacji,
dają fałszywe świadectwo: podając się za katolików – zwykle bardzo głośno i
z tupetem – swoim postępowaniem zniechęcają innych do przyjęcia nauki
Chrystusa. Być może, nie brzmi to zachęcająco, a wymagania dzisiejszej
Ewangelii napawają nas lękiem. Ale nie o to chodziło Chrystusowi, by nas
zniechęcić, lecz by nas zmobilizować do poważnego potraktowania swojej wiary
i wynikających z niej konsekwencji. Kalkulacje ekonomiczne
przeprowadza się bowiem nie po to, by zaniechać wszelkiej działalności, lecz by
przystąpić do niej z gwarancją sukcesu. Podobnie i Chrystus: chce nam
dopomóc, byśmy w życiu wiary osiągnęli radość, satysfakcję i cel,
a nie zgorzknienie i poczucie strat oraz porażki. A warunkiem
sukcesu chrześcijanina jest wiara, czyli pełne przylgnięcie do Chrystusa
i Jego krzyża. Bez ufnej wiary chrześcijaństwo nie ma sensu. Bez życia w prawdzie
chrześcijaństwo nie ma sensu. Tylko wtedy nasze życie będzie miało sens, kiedy
będziemy naśladowcami Jezusa. W jego miłości, w jego ofierze i w jego życiu. Arcybiskup
Stanisław Nowak napisał kiedyś takie słowa: "Prawda o
krzyżu to prawda, o którą ludzie mogą się rozbić. Ona przerasta człowieka.
Dzisiaj często ludzie protestują wobec tej prawdy. Człowiek uważa, że jest
bogiem. Na miejscu krzyża bardzo często stawiany jest przez dzisiejszego
człowieka «wielki nikt» i człowiek żyje dla pustki. Nie chciejcie Jezusa bez
krzyża. Umiejcie pokutować. Patrzcie na krzyż. Bóg płaci Krwią swoją za was”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz