sobota, 7 września 2013

prawda i krzyż



 Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Trudne te słowa z Ewangelii daje nam dzisiaj Bóg do rozważenia. Wymagające i niezrozumiałe na pierwszy rzut oka.    Dostałem kiedyś na imieniny takie życzenia: Życzę Ci niespokojnego serca, które nie zazna spokoju do czasu aż nie spocznie w Panu Bogu.

Dziwne mi się wydały te słowa, ale kiedy dłużej nad nimi myślałem, tym bardziej docierało do mnie ich ukryte znaczenie, ich głębia i mądrość. Moje serce ma być niespokojne dopóki  nie spocznie w Bogu. Moje serce ma być NIESPOKOJNE, kiedy chodzi o Boże sprawy. Serce każdego z nas ma być niespokojne. Co to znaczy, że mam mieć w nienawiści moją rodzinę ? Dlaczego tak ?  nie chodzi o to, żeby kogoś nienawidzieć, ale o to, żeby umieć określić w naszym życiu co jest najważniejsze, co jest na miejscu pierwszym. Mamy się codziennie uczyć nieustannie jak być tymi ludźmi, którzy biorą swój krzyż i dopiero wtedy idą za Jezusem. Biorą swój krzyż to znaczy przyjmują na siebie wymagania, które stawia nam Ewangelia. Nie wybiórczo, ale w całości. A co to za wymagania?  Wiara w Chrystusa, która nie uznaje kompromisów, wiara w Jezusa, która jest często wyśmiewana za to co głosi. Wiara w Jezusa, którą mamy mieć w sobie to nie jest przyzwalanie na zło – pod żadną postacią. To nie jest wybieranie sobie elementów nauki Kościoła, które są dla nas wygodne. Wiara to nie jest przymykanie oczu na grzech, nawet kiedy trzeba wytknąć błąd komuś w naszej rodzinie. To właśnie znaczą słowa o tym, że trzeba mieć w nienawiści naszą rodzinę i siebie samego. Jeśli ktoś z nas grzeszy to wszyscy inni mają nienawidzieć tego grzechu, a nie mówić, że nic się nie stało. Zawsze patrzymy na człowieka i nigdy go nie potępiamy. Zawsze nienawidzimy grzech, a szanujemy człowieka. I to jest właśnie wiara, o której mówi dzisiaj Jezus. Mamy być gotowi na potępienie grzechu. Tam gdzie trzeba dostrzec szatana, trzeba go nazwać po imieniu i potępić. Wdziera się obecnie pod różnymi postaciami szatan do umysłów ludzi, zwłaszcza dzieci. Pod pozorem niewinnej zabawy czy obrazków rozpoczyna rozkład dobra w duszach dzieci, młodzieży i dorosłych.

Nazywamy rzeczy po imieniu. Spoglądamy na zło i mówimy, że widzimy zło, a nie że to chyba dobro, albo nie wiemy co to, więc na wszelki wypadek zgodzimy się na to.
Jezus mówi wyraźnie – trzeba mieć w nienawiści nawet samego siebie i trzeba się pozbyć wszystkiego aby można było być prawdziwym uczniem Chrystusa.
I drugie najmocniejsze zdanie dzisiejszej liturgii słowa: kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Dwa lata temu decyzją księdza rektora naszego seminarium zostałem skierowany na roczny urlop dziekański do jednej z warszawskich parafii. Byłem wtedy po piątym roku. Decyzja o urlopie spadła na mnie zupełnie nagle. Rozpocząłem urlop zupełnie nieświadomy tego, że będzie to czas największych zmian w moim życiu. Czas kiedy namacalnie doświadczyłem znaczenia tego zdania z dzisiejszej Ewangelii: kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.  Nie rozumiałem kompletnie do tej pory co znaczy to zdanie. Mało tego, wydawało mi się, że wiem co znaczy, ale uparcie trwałem w błędzie. Dopiero kiedy doświadczyłem braku i pustki zrozumiałem, że tylko Bóg może dać mi prawdziwe szczęście.

Wyrzec się wszystkiego to znaczy więc: uznać, że to co mam, mam tylko i wyłącznie dzięki dobroci Boga. Wyrzec się wszystkiego to uznać, że żadne materialne bogactwa nie dadzą mi szczęścia prawdziwego. I Wreszcie wyrzec się samego siebie to zacząć żyć w prawdzie.  Trzeba być prawdziwym i autentycznym w swoim życiu. Nasze życie musi się opierać na prawdzie, bo nie będzie prowadziło do zbawienia. Żyjąc w kłamstwie zamykamy sobie drogę do nieba. Żyjąc w kłamstwie oddalamy się od Boga, który jest źródłem prawdy. Prawda, nawet najboleśniejsza jest zbawienna. Nikt z nas nie ma prawa udawać kogoś kim nie jest. Nikt z nas nie ma prawa zagłuszać własnego sumienia jak to mówi w imię miłości bliźniego. Pan Bóg brzydzi się kłamcami, ale daje łaskę żyjącym w prawdzie. Tylko prawda nas wyzwoli, jak mówi święty Paweł.  Chrystus każe nam zastanowić się, czy miłość do Boga jest silniejsza od miłości rodzinnej, od przywiązania do siebie samego, swoich upodobań i pragnień. Każe nam obliczyć i przemyśleć sobie, czy będzie nas stać na wzięcie krzyża, czyli podjęcie zadań, które mogą się okazać sporym ciężarem i będą wymagały dużego samozaparcia, wysiłku, rezygnacji z przyjemności i wygody. Trud ten przekracza naturalne możliwości człowieka i bez wiary jest niewykonalny. Bez wiary tzw. pójście za Chrystusem, które my nazywamy dzisiaj „byciem katolikiem”, jest próżne i daremne, nie przynosi żadnych owoców, lecz staje się powodem zgorzknienia i narzekań. Co gorsza, ludzie, którzy idą za Chrystusem bez odpowiedniego „wyposażenia” czy wymaganych kwalifikacji, dają fałszywe świadectwo: podając się za katolików – zwykle bardzo głośno i z tupetem – swoim postępowaniem zniechęcają innych do przyjęcia nauki Chrystusa. Być może, nie brzmi to zachęcająco, a wymagania dzisiejszej Ewangelii napawają nas lękiem. Ale nie o to chodziło Chrystusowi, by nas zniechęcić, lecz by nas zmobilizować do poważnego potraktowania swojej wiary i wynikających z niej konsekwencji. Kalkulacje ekonomiczne przeprowadza się bowiem nie po to, by zaniechać wszelkiej działalności, lecz by przystąpić do niej z gwarancją sukcesu. Podobnie i Chrystus: chce nam dopomóc, byśmy w życiu wiary osiągnęli radość, satysfakcję i cel, a nie zgorzknienie i poczucie strat oraz porażki. A warunkiem sukcesu chrześcijanina jest wiara, czyli pełne przylgnięcie do Chrystusa i Jego krzyża. Bez ufnej wiary chrześcijaństwo nie ma sensu. Bez życia w prawdzie chrześcijaństwo nie ma sensu. Tylko wtedy nasze życie będzie miało sens, kiedy będziemy naśladowcami Jezusa. W jego miłości, w jego ofierze i w jego życiu. Arcybiskup Stanisław Nowak napisał kiedyś takie słowa: "Prawda o krzyżu to prawda, o którą ludzie mogą się rozbić. Ona przerasta człowieka. Dzisiaj często ludzie protestują wobec tej prawdy. Człowiek uważa, że jest bogiem. Na miejscu krzyża bardzo często stawiany jest przez dzisiejszego człowieka «wielki nikt» i człowiek żyje dla pustki. Nie chciejcie Jezusa bez krzyża. Umiejcie pokutować. Patrzcie na krzyż. Bóg płaci Krwią swoją za was”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz