sobota, 12 stycznia 2013

zadanie


Wczoraj przeczytałem takie słowa:

Szedłem ulicą, miałem w ręku różaniec. Niestety przez nieuwagę upadł mi on i wpadł do brudnej kałuży. Podniosłem go szybko, zawinąłem w chusteczkę i pomyślałem, że umyję go w domu. Poszedłem dalej, kończąc odmawianie różańca na palcach. Gdy wróciłem do domu, zapomniałem o nim zupełnie. Kiedy znów wychodziłem na zewnątrz i chciałem założyć czapkę – różaniec w chusteczce wypadł znów, tym razem na podłogę. Postanowiłem go wyczyścić i włożyć do kieszeni wreszcie czysty i gotowy do użycia. Tak też zrobiłem, jednak brud, nie schodził tak łatwo spomiędzy łańcuszka i paciorków. Udało mi się go jednak umyć i schowałem do kieszeni w duchu przepraszając Pana Boga za tę nieuwagę.

Dzisiaj w niedzielę chrztu Pana Jezusa wspominamy jak Chrystus wszedł do Jordanu, aby przyjąć chrzest od swojego krewnego - Jana Chrzciciela. Wody tej rzeki obmywały grzechy ludzi. Grzechy te niejako zostawały w tej wodzie. W ogóle woda dla Żydów miała wielorakie znaczenie. Woda stojąca była symbolem siedliska grzechów, śmierci. Woda płynąca natomiast – tak jak na przykład rzeka – obmywała z grzechu, była symbolem życia, zmiany. Jezus stanął w rzece aby wziąć na siebie grzechy ludzi. Wziąć je na ramiona i zanieść na krzyż, aby tam zostały zupełnie zgładzone. Jezus wziął nasze grzechy i dał nam Ducha Świętego, aby nas umacniał. Wspominamy tutaj również nasz chrzest, który oczyścił na z grzechu pierworodnego. Nasz chrzest dzięki któremu staliśmy się uczestnikami nowego życia w Chrystusie, uczestnikami radości z tego, że nasze grzechy zostały odpuszczone. I te które były i te które wciąż popełniamy. Chrzest jest tą naszą czystą szatą, szatą nowego życia, o którą wciąż trzeba dbać. Nasza dusza jest jak różaniec wpadający do kałuży. Trzeba ją umyć i wyczyścić w spowiedzi. Nie wystarczy zawinąć w chusteczkę i zapomnieć. Dusza człowieka potrzebuje oczyszczenia z grzechów, które popełniamy z ludzkiej ułomności. Jezus nie miał grzechów, nie mógł grzeszyć Bóg, dlatego chrzest który przyjął jest takim szczególnym ukazaniem Jego miłości do nas, jego bliskości człowiekowi w codziennym życiu. Jezus nie stoi z daleka i nie obserwuje nas jak sobie radzimy w życiu. Ale przychodzi i daje nam ratunek, bierze nasze grzechy, leczy nasze słabości cielesne i duchowe. Jezus nie staje nad nami i nie mówi – zobaczcie jaki jestem piękny – masz problem z mężem, z żoną ? to popatrz jaki jestem piękny… to nie jest postawa Jezusa. Postawą Jezusa jest wzięcie na siebie słabości. On przychodzi do nas, do naszych domów. Przychodzi do naszych codziennych trudów. Do problemów materialnych, duchowych. Nie stoi z daleka, ale staje w centrum naszej słabości.

 Kończymy dzisiaj okres Bożego Narodzenia. Dzisiaj kiedy wspominamy kolejne stanięcie Boga między nami, tym razem w rzece Jordan, trzeba też zwrócić uwagę na łaskę chrztu świętego, którą każdy z nas otrzymał. W czasie chrztu Jezusa zstąpił na Niego Duch Święty, w postaci niby gołębica. Zawsze kiedy w Piśmie Świętym jest mowa o Duchu Świętym pojawia się słowo „niby” „jakby”. W Czasie Zesłania Ducha Świętego słyszymy słowa: „dał się słyszeć z nieba szum jakby uderzenie wiatru” oraz „ukazały się języki jakby z ognia”. To z pozoru mało ważne słowo wskazuje na to, że Duch Święty przychodzi ze swoją łaską nie w sposób, który podlega ludzkiemu rozumowaniu. Przychodzi do nas z niewidzialną łaską, która daje początek naszemu życiu wiary, naszej wierze… Duch Święty zostaje nam dany od Ojca.






„Z nieba odezwał się głos – Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” słyszymy w ostatnim zdaniu Ewangelii. A są to słowa również do nas skierowane. My jesteśmy umiłowanymi synami i córkami Boga. Właśnie dzięki przyjęciu chrztu świętego. Jesteśmy umiłowanymi córkami i synami Boga kiedy nawracamy się i odwracamy od naszych grzechów. Jesteśmy umiłowanymi córkami i synami Boga kiedy powracamy do naszych zobowiązań, jakie my sami lub w naszym imieniu podjęli w czasie chrztu rodzice i chrzestni. Jesteśmy umiłowanymi córkami i synami kiedy żyjemy wiarą, kiedy pokazujemy innym ludziom co znaczy nasza wiara, kiedy pokazujemy jaka jest nasza wiara.  Przeżywamy rok wiary…. Sam papież Benedykt XVI powiedział, że chrześcijanin nie może powiedzieć, że wiara jest jego prywatną sprawą. Doprowadzanie innych do wiary jest też naszym zadaniem, które zostało nam postawione na chrzcie świętym. Doprowadzać do wiary dziecko mają rodzice i chrzestni. To jest ich bardzo ważne zadanie, którego z resztą sami się podejmują. Oczywiście zawsze współpracując z łaską Bożą, poprzez przykład życia, spowiedź, niedzielną Mszę Świętą. Wtedy jesteśmy umiłowanymi synami i córkami Boga kiedy pamiętamy o tym, że nasz chrzest niesie ze sobą niezwykle ważne zadanie – pokazywania innym ludziom Boga. Niekoniecznie gdzieś na misjach, w Afryce, ale  najpierw we własnej rodzinie.
Słyszymy dzisiaj w drugim czytaniu takie słowa:  „przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby, ale w każdym narodzie miły jest mu ten, kto się go boi i postępuje sprawiedliwie” – nie chodzi o to żeby się bać Boga i uciekać przed Nim. Chodzi o to, żeby nieustannie trwać w szacunku do Boga oraz być z Nim związanym poprzez swoją wiarę, swoje życie, poprzez wypełnianie obietnic związanych z przyjęciem przez nas sakramentu chrztu.  Bóg nie ma względu na osoby. On przyjmuje do siebie każdego kto zrobi krok w Jego kierunku, kto będzie chciał żyć według prawa Bożego.

I Pierwsze czytanie. Słyszymy proroctwo dotyczące Jezusa. Proroctwo, które spełniło się co do słowa w czasie chrztu Jezusa w Jordanie. Prorok Izajasz mówi, że przyjdzie Sługa – ten, Który przyniesie narodom prawo i który to prawo utwierdzi, ale nie walką i wojną, ale swoją łagodnością. Jezus jest pokorny. Nie wkracza uroczyście do rzeki nie żąda chrztu od Jana. Stoi wraz z ludźmi – czeka. I dalej czytamy w pierwszym czytaniu – on nie złami trzciny nadłamanej, nie zgasi knota, który się tli ….
Pokora Jezusa Chrystusa i pokora Jana Chrzciciela. Ewangelista zapisał takie słowa: „wszyscy snuli domysły co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem”. Wszyscy. Wystarczyło tylko jedno zdanie, jedno słowo Jana – tak –ja jestem Mesjaszem i poszłyby za nim tłumy. Ale Jan – pokornie wskazuje na Chrystusa, wskazuje na Tego, który idzie po nim i jest nieskończenie ważniejszy od Jana. Wskazuje na Chrystusa – pokornego sługę.

Potrzeba nam takiej pokory. Pokory i silnej wiary wynikające z zakorzenienia naszego życia w Chrystusie. Dzięki łasce chrztu, dzięki temu, że wszystkie te chrzcielne zobowiązania będziemy wypełniać w naszym życiu. Potrzeba nam tego, żeby nasze dusze nieustannie doznawały oczyszczenia, abyśmy mogli być wierni temu co otrzymaliśmy na chrzcie. Temu kogo otrzymaliśmy na chrzcie – Duchowi Świętemu. Abyśmy nie tylko wspominali datę swoich urodzin, albo imienin, ale również datę swojego chrztu – jako dzień kiedy narodziliśmy się dla Chrystusa. Jako dzień, który wyznaczył nam zadanie na nasze życie, aby świadczyć o tym, że wiara nie jest prywatną sprawą, aby w pokorze uznawać swoje grzechy i wyznawać je. Oczyszczać się codziennie. Chrzest przypomina nam wreszcie o tym, że bardzo potrzeba nam w dzisiejszym świecie świadków wiary, prawdziwych i mocnych Bogiem wyznawców tego, że jesteśmy umiłowanymi córkami i synami Boga.