piątek, 2 sierpnia 2013

współpraca




„Oto czasy święte dla Pana, zwołanie święte, na które wzywać ich będziecie w określonym czasie” – liturgia Słowa dzisiaj rozpoczyna się od opisu zgromadzenia modlitewnego. Święte czasy dla Pana to czas, kiedy człowiek się modli i prosi Boga o pokój serca. Pokój serca jest niezbędny do tego, żeby człowiek mógł od modlitwy iść dalej, od modlitwy przechodzić do czynów. Święte czasy dla Pana to czas kiedy patrząc na własne wnętrze, sumienie – uczymy się przez obecność na Mszy Świętej wcielać w życie Słowo, który słyszymy, które pada na glebę naszego serca.

Dzisiaj szczególnie, kiedy obchodzimy pierwszy piątek miesiąca – spoglądamy z ufnością na Pana, którego święte zwołanie obchodzimy. To o czym czytamy w Starym Testamencie nie jest pustym słowem na kartach starego prawa – ale jest pierwowzorem dla naszego świętowania i obchodzenia „świętego zwołania”. Jakie tam były przygotowania, gesty rozbudowane. Dzisiaj Kościół nam daje liturgię – cześć ludu Bożego dla Boga Ojca. Liturgia to jest nasze Święte zwołanie, Msza Święta to jest dzień Świętego Zwołania. Moment szczególnej czci dla Boga – Msza Święta – jedyna modlitwa, w pełni skuteczna, bo modlitwa, która jest Ofiarą Chrystusa.
Tak więc każda Msza Święta jest dla nas świętym zwołaniem. Momentem szczególnego spojrzenia na nasze serce, podobnie jak spoglądamy na serce Jezusa. Czerpiemy wzór z serca Jezusa, aby nasze serce również było całkowicie pokorne i oddane Bogu Ojcu.

I podobnie jak w Starym Testamencie modlitwa była punktem wyjścia dla czynów, podobnie i teraz – modlitwa jest początkiem i szczytem naszego życia. Ale nie może istnieć sama, bo wiara jest martwa bez uczynków. Kiedy zaś modlitwa będzie początkiem naszego działania, przestaniemy powątpiewać o Chrystusie.

 Kiedy we wspólnocie gdzie żyjemy, nauczymy się nawzajem słuchać i sobie pomagać –wtedy nasza wiara będzie mocna, nie będziemy nikomu robić wyrzutów, że jest z naszego środowiska i nie wie jak mam żyć i nie będzie mi mówił co mam robić. Wtedy każdy z nas będzie prorokiem we własnej ojczyźnie – czy też w środowisku życia, w którym się znajduje, w każdym stanie – zakonnym, kapłańskim, świeckim, rodzinnym. Będzie tym prorokiem, ale tym mile widzianym, a nie tym, którym wszyscy pogardzają. Ale jest jeden warunek – pracę nad sobą wolno zaczynać tylko od siebie, słuchać głosu Pana i wprowadzać słowo w czyn.

Pamiętam jak jedna z moich uczennic napisała kiedyś w pracy domowej z religii, którą zadałem, że NIKT NIE BĘDZIE MI MÓWIŁ JAK MAM ŻYĆ, BO NIKT ZA MNIE NIE UMRZE. Wyjaśniłem jej błąd rozumowania – otóż był Taki, Który umarł za nas wszystkich. Był, jest i będzie.  Jezus Chrystus – cichy i pokorny sercem. Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz