sobota, 2 lutego 2013

współczesny prorok




Niepozorna, prosta, niewykształcona zakonnica. Pilnie i sumiennie wykonująca swoją pracę, swoją posługę. Pracująca ponad siły, często bez chwili wytchnienia w ciągu dnia. Szczególnie doświadczana w swojej miłości. Głosząca Boże Miłosierdzie. 22 lutego mija kolejna rocznica dnia, kiedy Jezus objawił jej swoją postać z obrazu Miłosierdzia. Helena Kowalska – święta siostra Faustyna. Zaangażowana w miłości do Boga i ludzi. Zaangażowana w tej miłości, która nie szuka swego i nie unosi się pychą i gniewem. Dlaczego ta miłość jest taka trudna? Czy nie łatwiej by było nie angażować się całemu w pomaganie innym?  Łatwiej nie oznacza pożyteczniej dla zbawienia. Wręcz odwrotnie. Apostołka miłosierdzia s.Faustyna była przepełnioną tą miłością, która daje nadzieję, życie. Apostołka Bożego Miłosierdzia nie wyróżniała się niczym szczególnym. Nie miała sławy aktorów, popularności powieściopisarzy, nie była idolem tysięcy młodych ludzi. Nie była, ale stała się wzorem dla ludzi, ponieważ swoim życiem apostołowała. Nie chwała i bogactwo ziemskie przyniosły jej szczęście, ale oddanie Panu Bogu w miłości, o której mówi dzisiaj święty Paweł w liście do Koryntian. Szczęście osiągnęła wypełniając rady ewangeliczne i zachowując miłość względem Boga i ludzi. Święta Faustyna jest dla nas znakiem i zapowiedzią naszego powołania. Przede wszystkim do świętości.  Jak ma się to powołanie objawiać w codzienności?





W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, który w synagodze w rodzinnym Nazarecie odczytuje fragment Pisma i odnosi go do siebie. Wszyscy są zachwyceni i podziwiają Jezusa. I za chwilę ta scena zupełnie się zmienia. Tłum już nie chce słuchać słów Pana, ale wypędza Jezusa za miasto i chce ukamienować. On jednak przechodzi pomiędzy ludźmi i spokojnie odchodzi. Ile w tej scenie jest dynamizmu.  Jezus w swojej ojczyźnie, w Nazarecie występuje w synagodze. Mówi o proroctwach – zapowiedziach ze Starego Testamentu, że narodzi się Mesjasz i mówi, że to On jest Mesjaszem. Nie mówi tego wprost, ale używa słów „dzisiaj spełniły się te słowa, o których słyszeliście”. Członkowie zgromadzenia dziwią się, ze Jezus, którego znają – syn cieśli, mówi w taki sposób, że odnosi do siebie słowa proroctw – tak ważne dla Żydów. I wyjaśnia ich zdziwienie, zdziwienie powodowane tym, że nie potrafią zrozumieć misji, którą ma Jezus. Nie potrafią pojąć w jaki sposób ktoś kogo znają od dzieciństwa może ich nauczać.
Nie trzeba daleko szukać podobieństw. Święta Faustyna, swoim życiem i pracą głosiła orędzie Bożego Miłosierdzia światu. Jej misja i zadanie nie spotkały się z natychmiastowym przyjęciem. Musiał doznać wielu upokorzeń ze strony swoich najbliższych. Wielu z nas ma na pewno podobne doświadczenia. Wielu z nas próbuje apostołować, ale napotyka zwykłe trudności dnia codziennego. Nie potrzeba wielkich słów i gestów. Nie potrzeba cudownych znaków, wichru, gradobicia. Potrzeba nawrócenia własnego serca na miłość, która nie szuka swego – czyli jest bezinteresowna.

Potrzeba codziennego wypełniania obowiązków, starannego i sumiennego. Trzeba nam otwarcia oczu na to, że w naszych najbliższych często przemawia sam Bóg. Dostrzeżmy proroków w naszej codzienności. Czasami nas irytują, odtrącamy ich. Zapominamy, że mają swoje problemy cierpienia, słabości. Duch Święty może działaś w każdym z nas. Prorokiem może być żona dla męża, ojciec i matka dla dzieci, przyjaciel, znajomy. Każdy może świadczyć o Bogu. Nie ważne jest jego pochodzenie, nie ważne jest, że znamy go dokładnie i wiemy o nim prawie wszystko. Pan Bóg działa w naszym ludzkim świecie stworzonym przez siebie i daje nam znaki abyśmy je umieli rozpoznać i dobrze wykorzystać.
Wspomnę tutaj o nowej ewangelizacji. Czym ona jest? Niczym innym jak otwarciem na drugiego człowieka, na jego potrzeby. Niczym innym jak bezinteresowną pomocą członkom rodziny, sąsiadom, znajomym. Jest zmianą naszego stosunku do ludzi z relacji „daj mi” na relację „proszę to dla Ciebie”.

Uwierzmy na nowo w miłość Boga do ludzi i człowieka do człowieka. Słuchajmy głosu prawdy. Ten kto głosi prawdę może mówić coś innego niż ludzie ze świata, którym się otaczam. Słuchajmy głosu prawdy – tak jak słuchała go święta Faustyna. Każdy z nas niech będzie dawcą. Dawcą miłości, pomocy, posługi drugiemu człowiekowi. Wtedy będzie też prorokiem. A gdy się nie zamkniemy na działanie Boga w drugim człowieku to będzie on prorokiem mile widzianym we własnej ojczyźnie. W ojczyźnie, którą może być własny dom, zakład pracy, rodzina, przyjaciele.
 Rozmawiałem 3 dni temu z moim znajomym księdzem o tym jak odczytać tę Ewangelię dzisiejszą. Opowiedział mi takie zdarzenie: chodził po kolędzie w jednej podwarszawskich parafii. Blok, wiele mieszkań, na mało których drzwiach napisane kredą litery oznaczające błogosławieństwo dla domu. Gdy wchodził do tych mieszkań okazywało się, że napisane kredą litery widniały na drzwiach, ale od wewnętrznej strony. Zapytał więc dlaczego nie z drugiej strony, aby dać świadectwo? Usłyszał w odpowiedzi: „bo wie ksiądz jak to jest, lepiej żeby ludzie nie widzieli”.  






Nie łatwo jest być prorokiem, który głosi swoją wiarę, pokazuje innym, że wobec zła, które widzimy można czynić dobro i pokazywać ludziom swoją wiarę. Nie trzeba wiele, czasami wystarczy napisać kilka liter kredą na drzwiach domu czy mieszkania. Nasze małe ojczyzny do których każdego wierzącego posyła Bóg aby był prorokiem. Posyła i daje łaskę. Nie opuszcza w potrzebie. Pan Bóg czyni nas twierdzą warowną, kolumną ze stali jak słyszymy w pierwszym czytaniu z księgi proroka Jeremiasza. Prorok, który głosi prawdę musi być gotowy na jeszcze jedno doświadczenie. Musi być gotowy na odrzucenie. W świecie, który żyje w zakłamaniu prawda zawsze będzie powodować odrzucenie.
A prawdę można przyjąć tylko dzięki miłości. Do Boga i do człowieka.
 Ludzie którzy słuchali Jezusa odrzucili go, nie przyjęli prawdy, którą głosił. Całą prawdę o człowieku zna tylko Bóg. Dlatego trzeba nam abyśmy pokazywali innym tę prawdę, którą żyjemy – tę prawdziwie ewangeliczną prawdę, że szczęście można odnaleźć tylko w Bogu. 
Znamy wszyscy to powiedzenie, że słowa pouczają a przykłady pociągają. Trudno jest czasami głosić Ewangelię słowami. Wtedy nasze czyny mają być przykładem. Mnie również bardzo często trudno było pokazać się na mieście w sutannie i wiele razy doświadczyłem różnych zniewag ze strony ludzi. Przykłady pociągają. Dlaczego święta Faustyna Kowalska pociągnęła za sobą ku Bogu miliony ludzi? Ponieważ przykład jej życia i miłości był i jest dla wierzących wzorem. Wobec zgiełku świata bądźmy prorokami, którzy głoszą Jezusa. Bądźmy takimi zwykłymi świadkami miłości Boga do człowieka. Wokół nas, w najbliższym otoczeniu. Nie potrzeba sławy i pieniędzy aby być kimś ważnym w oczach Boga. Trzeba być tym, który przyjmie z wiarą Jezusa i będzie Go niósł innym.

Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą”. „Dzisiaj spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz