niedziela, 24 lutego 2013

zdrada


Gdy tylko spadł z drzewa uczeń-zdrajca,
przyleciał diabeł, przywarł do jego twarzy...
pocałunkiem przepalił na wskroś jego wargi,
które w noc zdrady pocałowały Chrystusa”. –
tymi słowami opisywał Aleksander Puszkin moment zdrady Jezusa przez Judasza.




Tyle czasu starszyzna żydowska planowała pojmanie Jezusa, tak długo obradował Sanhedryn aby aresztować jednego niewinnego człowieka. I zdecydowali się, tej ciemnej nocy w odległym ogrodzie, kiedy samotność Jezusa łączyła się z jego człowieczeństwem.

Przychodzi do Jezusa ten, który go miał wydać. Podchodzi i gestem, który oznaczał wyraz przyjaźni wskazuje zgrai z mieczami i kijami, który to jest Pan. A co mówi Jezus? Powiedział do Judasza przyjacielu!!! Miłosierny jest gotów wszystko wybaczyć Judaszowi, gdy ten uczyni choćby krok w stronę miłosierdzia. Gdy da jakiś znak, że jest gotów przyjąć przebaczenie darowane przez Pana. Jednak Judasz wykonuje krok nie w stronę miłosierdzia, ale w stronę rozpaczy, pozornie chowa się między tymi, którzy przyszli pojmać Pana.  Judasz dobił targu, wydał Boga za 30 srebrników, z tyle ile płacono za niewolnika.  Panie Jezu, za ile mniej my Ciebie czasami sprzedajemy? Po Jezusa przyszła cała grupa ludzi, uzbrojeni i gotowi na wszystko. Nie wystarczyła by jedynie garstka straży świątynnej?  Żydzi bali się reakcji uczniów na pojmanie Pana, spodziewali się walki, obrony …ale przecież Chrystus jak baranek, że rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją i nawet Piotr, opoka zostaje powstrzymany bo ma się wypełnić Słowo Pisma. Jezus pyta przychodzących – KOGO SZUKACIE? I słysząc w odpowiedzi, że szukają Jezusa z Nazaretu mówi: JA JESTEM. Już w Starym Testamencie Bóg objawił swoje imię Mojżeszowi jako JA JESTEM, KTÓRY JESTEM. A tutaj, podczas jednej z najciemniejszej nocy w historii świata Chrystus objawia się jako prawdziwy Bóg. Gdy żołnierze słyszą imię Boga, które odniósł do siebie Chrystus „padają przed Nim na twarz” jak powie nam Ewangelia. I jeszcze jedno bardzo ważne wydarzenie ma miejsce w tej scenie pojmania, kiedy Piotr chce walczyć mieczem i bronić Pana. Jezus patrzy Piotrowi w oczy i mówi NIE! I te słowa wskażą Kościołowi drogę, że nie walką się zwycięża, ale pokorą i posłuszeństwem. Nawet w takiej chwili Chrystus nie myśli o sobie.

„jest, mamy go” – takim zdaniem miał się zwrócić posłaniec do arcykapłana mówiąc o Jezusie. A teraz sąd od Annasza do Kajfasza. Chrystus targany i popychany przed oblicza władców i rządców. I policzkowany, pewnie wielokrotnie, dziesiątki, setki, może tysiące razy. O tym Ewangelia nie mówi. Kilka razy jest wspomnienie policzkowania Jezusa w Ewangelii, jednak to jest szczególne. Oto spoliczkował go sługa arcykapłana. Jeżeli źle powiedziałem udowodnij co było złego, a jeżeli dobrze to dlaczego mnie bijesz? Powiedz mi, pierwszy człowieku w historii, który uderzyłeś Boga, gdzie zrobiłem błąd?  Ileż razy moje zniewagi policzkują Boga, wymierzają policzek Temu, który dla nas wszystko. Ileż razy policzkujemy Jezusa naszym grzechem, egoizmem, zazdrością, brakiem przebaczenia.

Nadchodzi poranek… jest zimno … Piotr grzeje się przy ogniu… kogut spaceruje nieopodal i czeka na odpowiedni moment, kiedy słońce przebije się przez ustępującą noc i symboliczny ptak będzie mógł obwieścić światu, że Bóg sądzi człowieka… Wszyscy opuścili Jezusa, nawet Piotr zapiera się trzy razy, że zna kogoś takiego jak Pan. A przecież Jezus zapowiedział, że go zdradzi. Ale jak? Dlaczego? Ja? Przecież ja oddam życie dla Chrystusa?

Jestem dzisiaj trochę Piotrem, bo zastanawiam się nad tym, czy umiałbym pokochać Chrystusa na tyle, żeby nie zaprzeczyć, że go znam? Czy umiałbym pokazać innym, że jestem wierzący? Praca, szkoła, ulica ? Widać w tych miejscach moją wiarę? Nie będzie nam przypominał kogut o tym, że zaparliśmy się Chrystusa. A jeśli nie kogut to co ? 

A tymczasem Sanhedryn wydaje wyrok i odsyła Jezusa do Piłata. A cóż to za wyrok? Jedyną winą Jezusa jest PRAWDA. Jedynym zarzutem jest czynione dobro. Jedynymi świadkami są tysiące uzdrowionych. Cóż to za wyrok? Wyrok w najgłośniejszym procesie świata. Człowiek sądzi Boga. Tak bardzo Bóg się uniżył, że dał się nawet osądzić swojemu stworzeniu. Patrzymy na Chrystusa obecnego między nami w Najświętszym Sakramencie. Tego, który był osądzony przez swoich rodaków. Jak wielu po Nim też było sądzonych, a największym ich zarzutem było to, że Chrystus było ich siłą. Proces Jezusa trwa. Oskarżanie Jezusa trwa. Osądzanie Jezusa trwa – w jego WYZNAWCACH. Przecież Chrystus jest obecny w swoim Kościele. A skoro jest obecny to z nim cierpi. Skoro jest obecny to z nim przyjmuje wyroki, a wiele teraz niesprawiedliwych wyroków trzeba przyjąć. Ale ludzie setki lat temu osądzili Boga. Dlaczego więc nie mieliby osądzić człowieka. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi Chrystus. A jednocześnie tak bardzo wielki, tak bardzo potężny. Oto jest potęga miłości. Dla miłości przyjąć śmierć, dla miłości podjąć mękę, dla miłości przynieść światu Zmartwychwstanie. Panie Jezu chcemy iść za Tobą pomimo wszystko, czasami nawet wbrew sobie, aby zbliżyć się do siebie.  Ty jesteś źródłem naszego życia i naszej nadziei. Idziemy do Ciebie, który byłeś pojmany, osądzony i opuszczony.

Do źródła idzie się pod górę, chociaż się człowiek nieraz stoczy i życie zajdzie ci za skórę, ale się idzie, choć wiatr w oczy. Idziesz myśląc sobie w ukryciu - ja nic wielkiego już nie zrobię i niech to diabli po tym życiu, ale się idzie, choć wbrew sobie. Pod prąd do źródła idzie człowiek, po dnie, gdy zapomni o wstydzie   i nie potrafi podnieść powiek, ale na oślep też się idzie. Chociaż samotność tak doskwiera, że z nią nie dajesz sobie rady. zdradzasz i trudno się pozbierać, ale się idzie poprzez zdrady. buntuj się, krzycz lub błagaj Boga, żeby twym losem igrać przestał.  Wyjdź z siebie na rozstajnych drogach, bylebyś tylko w miejscu nie stał. –
- ksiądz Mariusz Bernyś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz