sobota, 9 sierpnia 2014

w lekkim powiewie

O czwartej straży nocnej przyszedł do nich Jezus, krocząc po jeziorze. Czwarta straż nocna to pora między 3 w nocy a 6 rano. Jest to więc pora przełomu. Pora kiedy noc styka się z dniem. Słabość styka się z mocą. Śmiertelne z nieśmiertelnym. Po wodzie idzie Jezus, idzie do uczniów, którzy boją się śmierci, boją się zatonąć.
Ten fragment Ewangelii jest jednym z najbardziej nielubianych przez Żydów – dlaczego ? Bo według ich wierzeń woda w jeziorze była siedliskiem zła i śmierci. Jeśli więc ktoś chodzi  po takiej wodzie ma nad nią władzę, przewagę. Nad czym ma więc władzę Jezus – nad śmiercią – kim więc jest - Bogiem.



Niewierzący nie mogą tego przeboleć, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to właśnie Jezus jest zbawicielem. Nie mogą tego przeboleć także wierzący, że nie są na tyle samowystarczalni, że umieją pokonać burzę w swoim życiu. Potrzebują kogoś, kto włada wodą a więc panuje nad złem. Ciężko to pojąć. Bo to jest Ewangelia o pokorze. To jest Ewangelia o każdym z nas. O tym, że potrzebujemy Tego, Który pomoże nam pokonać zło w nas. Sami nie damy rady. Ale ludzie próbują. Przez wojny ojczyźniane i nie tylko. Przez to, że nazywają drugą zimną wojną to co jest obecnie jawnym konfliktem, który wciąż się rozszerza. Ludzie próbują dać sobie sami radę, kiedy przymykają oczy na zniewagi jakich doświadcza Kościół i sam Chrystus, kiedy nazywają prawdę kłamstwem a kłamstwo prawdą.

Tak sobie chcą poradzić, bo tacy są wszystko wiedzący.

Trzeba nam burzy! Wielkiej burzy sumień, abyśmy się nauczyli raz a dobrze – wybierać dobro a unikać zła. Trzeba nam nieporadności w pływaniu łodzią o świcie w czasie burzy, aby przyszedł do nas Chrystus w lekkim powiewie, jak Jahwe do Izraela w pierwszym czytaniu. Trzeba nam walki o dobro, walki o prawdę i walki o to aby nie nazywać Boga zabawką na nasze potrzeby, ale by nazywać Go Jedynym Panem naszego życia, naszej śmierci.
Nie poradzimy sobie ze złem bez Chrystusa. Nie poradzimy sobie z wrogami Kościoła bez Chrystusa. Zerknijmy w głębię naszych serc. Nawet teraz, tu w kościele. Kim jestem ? Człowiekiem, który chce mieć dobre i czyste sumienie, czy takim, które je ciągle zagłusza? Kim jestem w mojej burzy. Czy umiem już iść po wodzie do Chrystusa jak Piotr czy wciąż tonę w złu i słabości, bo nie chcę zaufać Panu? Czy wołam do Pana – Panie ratuj bo ginę, czy wszystko mi jedno co się dzieje ze mną i z moim życiem.
Chrystus idzie po wodzie. Nie jest zjawą i chwilową nieprawdą, chwilowym zauroczeniem, złączeniem dnia z nocą. Jest żywy i prawdziwy i w tej Ofierze Mszy przychodzi, już nie po wodzie, ale przez Najświętszy Sakrament. Kim jestem ? Czy umiem szczerze przyjąć Jezusa do swojego serca ? Czy umiem mu zaufać i nie tonąć już w bagnie swoich kłamstw i pokusy wszechwiedzy i wszechmocy ? nie jesteśmy wszystkowiedzący, ani starsi ani młodsi ani średni z nas. Każdy z nas potrzebuje Chrystusa, bo nie umiemy bez Niego żyć.

A Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił Piotra – Do każdego z nas w tym momencie Chrystus wyciąga rękę – wątpisz czy wierzysz ?
W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz